Przełam blokadę mówienia po angielsku. 4 kroki do nabrania pewności w mówieniu [podcast #11]
2 marca, 2025 2025-03-02 17:15Przełam blokadę mówienia po angielsku. 4 kroki do nabrania pewności w mówieniu [podcast #11]

Przełam blokadę mówienia po angielsku. 4 kroki do nabrania pewności w mówieniu [podcast #11]
Cześć!
W dzisiejszym odcinku poruszam temat blokady mówienia po angielsku. Wyjaśniam, skąd się bierze, dlaczego nie zależy wyłącznie od poziomu znajomości języka, i jak skutecznie sobie z nią radzić. Opowiadam o mechanizmach psychologicznych, które wpływają na nasze poczucie stresu, oraz dzielę się sprawdzonymi sposobami na „rozpuszczanie” tej blokady.
Blokada mówienia jest swego rodzaju lękiem, w którym my się spodziewamy tego, że kiedy będziemy mówili po angielsku, coś pójdzie nie tak i spotkania po angielsku zaczynają nam się jawić jako sytuacja zagrażająca.
I może być tak, że mimo tego, że nadal rozwijamy swoje umiejętności i uczymy się angielskiego, nadal ten lęk nie mija.
Więc co możemy zrobić? Naszym zadaniem jest odwrócić ten schemat i pokazać sobie i doświadczyć tego, że mówienie po angielsku i spotkania po angielsku nie są sytuacją zagrażającą. Że radzimy sobie, że nic złego się nie dzieje, dzięki czemu nasz poziom lęku i nasz stres powoli się obniża, a my radzimy sobie lepiej.
I jak to możemy zrobić?
Po pierwsze, przygotuj się na sytuacje awaryjne, czyli takie sytuacje, których obawiasz się najbardziej, jak na przykład to, że złapie Ci się pustka w głowie, czy ktoś Ci zada jakieś niewygodne pytanie w trakcie small talku czy będziesz mieć trudność ze zrozumieniem drugiej osoby.
Po drugie, rozwijaj dokładnie to słownictwo i wyrażenia, które konkretnie przydadzą Ci się na spotkaniach i w dyskusjach, które masz w swojej prawdziwej pracy. I nie mam tu na myśli tylko słownictwa technicznego, ale też wyrażenia, które pomogą Ci np. wyjaśnić dlaczego nie da się czegoś zrobić, zaproponować inne rozwiązanie czy zaprezentować nową funkcjonalność.
Po trzecie, ćwicz mówienie z kimś w sprzyjających warunkach, które z jednej strony jak najbardziej odzwierciedlają realia spotkań, które masz w pracy, ale jednocześnie są dla Ciebie bezpiecznym miejscem do tego, żeby nabierać pewności siebie i płynności w mówieniu.
Po czwarte, znormalizuj swoje doświadczenia. Zobacz, że wiele osób mierzy się z podobnymi problemami, a mimo wszystko nie oceniasz ich w żaden negatywny sposób. Nie uważasz, że są gorszymi specjalistami w swojej dziedzinie tylko dlatego, że robią jakieś błędy w wymowie albo czasem użyją złego czasu gramatycznego. Spróbuj spojrzeć na siebie również z perspektywy drugiej osoby i nabrać większej obiektywności.
To wszystko razem pomoże Ci odwrócić schemat, czyli przekonać się i doświadczyć na własnej skórze tego, że jesteś sobie w stanie poradzić, mówiąc po angielsku, i że ta sytuacja nie jest dla Ciebie zagrożeniem.
Te nowe doświadczenia sprawią, że Twój mózg, Twoje ciało faktycznie zaufa, że nie musi wchodzić w tryb przetrwania, tryb walki lub ucieczki. A niższy poziom stresu w trakcie spotkań, to, że nie spodziewasz się tego wszystkiego złego, sprawi, że faktycznie będzie Ci po prostu łatwiej i będziesz jeszcze bardziej utrwalać to nowe przekonanie, w którym czujesz, że jesteś w stanie poradzić sobie na spotkaniach po angielsku.
Pamiętajcie, aby być dla siebie dobrzy, łagodni i wyrozumiali, bo to ta pozytywna motywacja najbardziej przybliża nas do celu.
Poniżej znajdziesz pełną transkrypcję odcinka.
Zapraszam też do marcowych edycji moich szkoleń:
🔗 Przygotuj się do spotkań projektowych po angielsku (szkolenie dla programistów, testerów, UX designerów, PM-ów i analityków): https://ewelinabiernacka.com/kurs-spotkania-po-angielsku-w-it/
🔗 Rozgadaj się po angielsku! (szkolenie dla IT): https://ewelinabiernacka.com/rozgadaj-sie-szkolenie-angielski-dla-it/
Gdzie wysłuchasz odcinka?
Spotify: https://spotifycreators-web.app.link/e/vJFnyp7RnRb
Youtube: https://youtu.be/jPjXSZbaB68
Pełna transkrypcja odcinka
Dzień dobry, Moi Drodzy!
Dziś chciałabym raz na zawsze wyjaśnić jedną kwestię. Blokada mówienia nie wynika bezpośrednio ze słabej znajomości języka.
Znam osoby, które naprawdę świetnie znają angielski, a mimo wszystko mówienie po angielsku, odzywanie się na spotkaniach w pracy bardzo ich stresuje i mają jakieś takie bardzo subiektywne, zupełnie nieadekwatne poczucie, że mówienie po angielsku idzie im kiepsko. Jednocześnie znam osoby, które są na znacząco niższym poziomie znajomości języka angielskiego, a mimo wszystko nie mają blokady mówienia. Mówią z błędami, z jakimiś trudnościami, ale nie powoduje to w nich stresu, dyskomfortu, jakiegoś poczucia wstydu z tego, że robią błędy, bo mają takie poczucie, no ok, ja się dopiero uczę, tak? To jest normalne, że mówię z błędami, jakby czemu ktoś miałby mieć z tym problem? I z mojej perspektywy jako trenerki językowej, kluczowe jest zrozumienie, z czego bierze się blokada mówienia, bo jeśli będziemy rozumieli, jakie są przyczyny, dużo łatwiej znajdziemy skuteczne metody radzenia sobie z tym problemem.
I nie obawiajcie się, dzisiejszy odcinek nie będzie czysto teoretyczny. W pierwszej części skupię się wprawdzie na wyjaśnieniu właśnie tego mechanizmu, jak to się dzieje, że mamy blokadę mówienia, ale później bezpośrednio przejdziemy do rozwiązań, które wypracowałam na bazie kilku lat pracy z osobami właśnie z blokadą mówienia. I będą to zarówno takie bardziej, powiedzmy, psychologiczne aspekty, elementy, jak poradzić sobie z tym dyskomfortem, czy lękiem, który czujemy, kiedy mamy mówić po angielsku, ale też od strony językowej.
Czyli jak się uczyć angielskiego, tak, żeby faktycznie przynosiło nam to korzyść i bezpośrednio przekładało się na to, że ta blokada mówienia będzie się zmniejszała. A jeśli się zastanawiacie, czemu jako baba od angielskiego chcę dzisiaj mówić tutaj o takich psychologicznych aspektach, to już wyjaśniam. Bo oprócz tego, że jestem trenerką językową i pomagam osobom z IT przygotować się do spotkań po angielsku, czy rozmów kwalifikacyjnych po angielsku i oprócz tego, że pracowałam kiedyś jako project managerka i pracowałam w branży IT, to aktualnie jestem na piątym roku studiów psychologicznych.
Ale już dość o mnie. Gdybyście byli zainteresowani uczeniem się ze mną, to wszystkie informacje znajdziecie na stronie ewelinabiernacka.com, jak również w opisie do tego odcinka znajdziecie linki do aktualnych szkoleń oraz link do transkrypcji tego odcinka.
A już przechodząc do głównego tematu, czyli skąd bierze się blokada mówienia. Pokażę Wam pewien schemat, który od lat obserwuję u moich klientek i klientów i jako, że będzie to schemat, to oczywiście nie każda jedna osoba się w niego wpisze.
U niektórych może być inaczej, ale chcę Wam go przedstawić, bo to są pewne elementy, które przewijają się u większości osób, z którymi pracuję. I ten schemat z jednej strony dużo wyjaśnia, a z drugiej też pokazuje, że nie jesteście sami w tym doświadczeniu i że naprawdę mnóstwo osób ma podobnie. Więc tak pokrótce.
Jak to często się dzieje, że w dorosłym życiu mamy blokadę mówienia po angielsku, mimo, że znamy angielski już całkiem nieźle? Często zaczyna się już szkola od, niestety, naszego systemu nauczenia, w którym ogromną ilość czasu poświęcamy na rozwiązywanie zadań, uczenie się gramatyki. Bardzo szybko wprowadzamy kolejne i kolejne i kolejne czasy gramatyczne, mimo, że znamy jeszcze bardzo mało słów, mamy małą swobodę mówienia i przede wszystkim za moich czasów w szkole prawie w ogóle nie ćwiczyliśmy mówienia po angielsku. Co więcej, jeśli tak jak ja jesteście już w wieku średnim albo już mocno się do niego zbliżacie, to jest też duża szansa, że angielskiego zaczęliście uczyć się dość późno.
Nie byliście nim otoczeni od dziecka, nie korzystaliście z internetu, a mogło być tak, że angielskiego zaczęliście się uczyć dopiero na kolejnym etapie nauki, gdzie część dzieciaków znała już angielski na pewnym poziomie, bo mieli go w podstawówce, a Wy w gimnazjum czy w liceum dopiero zaczynaliście. Mogło być tak, że już na etapie szkolnym zaczynaliście będąc już powiedzmy gdzieś w tyle do innych osób i nabraliście bardzo szybko poczucie, że jesteście słabi z angielskiego, że to nie jest dla Was, że zawsze będziecie odstawać i będziecie w tyle, dlatego, że zaczęliście uczyć się zbyt późno. Mogło też być tak, że zaczęliście uczyć się już w podstawówce, zdawaliście kolejne klasówki, sprawdziany, szło Wam całkiem nieźle, ale pierwszy szok z kolei przeżyliście, kiedy przyszło Wam dogadać się po angielsku w prawdziwych sytuacjach życiowych.
Na przykład w pracy, gdzie nagle musieliście odebrać telefon po angielsku i zabrakło Wam zupełnie podstawowych wyrażeń. Czy pierwszy raz wylądowaliście na spotkaniu w pracy, które było po angielsku, dostaliście kilka niespodziewanych pytań i doświadczyliście niestety tak zwanej pustki w głowie, gdzie kompletnie nie wiedzieliście, co powiedzieć i zapomnieliście nawet prostych słów, które tak naprawdę znacie. A mogło być też tak, że tak naprawdę radziliście sobie całkiem nieźle na spotkaniach, mówiąc po angielsku, ale mieliście pecha.
Trafiliście na jakąś wredną łajzę w pracy, która nie szczędziła Wam kilku złośliwych komentarzy i również wbiliście sobie do głowy, że jesteście bardzo kiepscy w mówieniu po angielsku. I ktoś by mógł tu powiedzieć, ale Ewelina, w czym problem? Jakby, no dobra, nie wiem, ktoś mi coś powiedział, nie wiem, miałam poczucie, że idzie mi kiepsko, no to pójdę i się nauczę. I problem rozwiązany.
No niestety nie do końca. Bo te kilka różnych negatywnych doświadczeń może zbudować w nas tak silne schematy myślowe i przekonanie o tym, że jesteśmy beznadziejni w mówieniu po angielsku. Na pewno jak się odezwiemy na spotkaniu w pracy, to wszyscy sobie pomyślą, że jesteśmy nieprofesjonalni.
Na pewno narobimy jakichś okropnych błędów. Wszyscy nas wyśmieją. Nikt nas nie zrozumie.
My nie zrozumiemy drugiej osoby. Będzie nam wstyd. My się po prostu możemy tak nakręcić i tak jakby antycypować, spodziewać się tego, że wszystko pójdzie źle, że później każda rozmowa po angielsku, każde spotkanie w pracy może już wywoływać w nas od razu z miejsca lęk.
Bo my już, nawet przed tym spotkaniem, my już jak tylko się dowiemy, że będzie spotkanie, my już możemy się zacząć nakręcać i stresować, bo spodziewamy się od razu najgorszego. Tak to jest niestety z lękiem, że on nie jest zbyt racjonalny. Tym lęk różni się od strachu.
Strach ma konkretną, realną, namacalną przyczynę. Lęk z kolei to jest taka jakby obawa przed czymś, co my sobie jakby wyobrażamy, mimo że na logikę wiemy, że te wyobrażenia są nieadekwatne. Że prawdopodobnie to się nie wydarzy, tak? To tak nie działa.
To, że zrobimy błąd mówiąc po angielsku nie znaczy, że nasz szef po prostu złapie się za głowę i stwierdzi, że Boże, kogo ja zatrudniłem. Prawdopodobnie nikt nawet tego nie wyłapie i nie zwróci na to uwagę. A nawet jak ktoś to wyłapie, to i tak nie będzie tworzyło to większego problemu.
Bo na spotkaniu przecież najważniejsze jest, żebyśmy dogadali sprawy projektowe, a nie stroszyli piórka i chwalili się, kto ma ładniejszy akcent. I może być tak, że my to wszystko wiemy na logikę, ale mimo wszystko będziemy w środku czuli ten lęk. Bo tak jak powiedziałam, lęk jest dredliwy, lęk jest nielogiczny i dlatego czasem tak trudno nam się go pozbyć.
A czemu lęk w tej sytuacji jest problemem? Ponieważ może wydarzyć się tak zwana samospełniająca przepowiednia. Dlatego, że lęk aktywuje u nas układ współczulny. Czyli ten układ, który odpowiedzialny jest za mobilizację naszego organizmu w sytuacji zagrożenia.
Problem jednak w tym, że my ewolucyjnie jesteśmy przygotowani do innego rodzaju zagrożeń. Do tego, że trzeba będzie uciekać. Więc w sytuacji, gdy aktywuje się układ współczulny przyspiesza nam bicie serca, przyspiesza nam oddech, wyostrzają nam się zmysły, zaczynamy rejestrować, skanować po prostu otoczenie.
Co się dzieje? Spodziewamy się, że zaraz wydarzy się coś złego? A to z kolei niestety sprawia, że gorzej nam się myśli. Ja to tak potocznie nazywam zjawiskiem, że nam się mózg zaciska. Bo dosłownie możemy mieć takie wrażenie, że w sytuacji stresu po prostu nie mamy dostępu do tych wszystkich naszych zasobów, naszej wiedzy, naszej pamięci i możemy naprawdę zapomnieć najbardziej błahych rzeczy i prostych słów, które znamy.
Dlatego właśnie w sytuacji stresu jest większe ryzyko, że doświadczymy tzw. pustki w głowie. Bo niestety, ale z perspektywy naszego organizmu warunkiem przetrwania nie jest to, żebyśmy my tutaj super płynnie mówili po angielsku i świetnie wypadli na spotkaniu i w ogóle po prostu oczarowali tam wszystkich naszą elokwencją.
Nie, z perspektywy ewolucyjnej warunkiem przetrwania jest to, że jak wybuchnie pożar w biurze, to szybko uciekniemy z sali konferencyjnej i znajdziemy się na zewnątrz. I żeby jeszcze tu wyjaśnić jedną rzecz. Taki niewielki stan pobudzenia, niewielki stres nie jest problemem, jest wręcz motywujący.
Tak jak np. macie egzamin do napisania, na który jesteście przygotowani, lekki stres pomaga Wam się skupić i lepiej wytężyć umysł. Ale już sytuacja, w której odczuwamy lęk i spodziewamy się, że zaraz wydarzy się coś złego, nie jest dla nas sprzyjająca w sytuacji, kiedy jesteśmy na spotkaniu i musimy rozmawiać po angielsku.
Więc teraz wracając do tego, co przed chwilą powiedziałam, ta samo spełniająca się przepowiednia właśnie polega na tym, że my spodziewamy się, że kiepsko nam pójdzie, stresujemy się i faktycznie w trakcie spotkania możemy zapomnieć w tym stresie prostych słów, będzie nam się trudno wypowiedzieć i nawet jeśli nikt, ale to absolutnie nikt oprócz nas tego nie zauważy, tej walki wewnętrznej, którą tam w środku przeżywamy i nikomu nie przyszłoby nawet do głowy, że coś nam słabo poszło, to my możemy niestety mieć to właśnie kompletnie nieobiektywne, wewnętrzne, takie subiektywne poczucie, że poszło nam słabo i na pewno każdy to widział, bo my się tego spodziewaliśmy i teraz się utwierdzamy w przekonaniu, że tak faktycznie było. To z kolei może sprawiać, że będziemy unikać spotkań po angielsku, unikać odzywania się w trakcie spotkań, wybierać właśnie takie prace, gdzie, czy projekty, gdzie nie jest to od nas zbyt często wymagane, a z kolei ten brak praktyki i tego, że nie używamy na co dzień angielskiego jeszcze bardziej utrudni nam sprawę, bo zamiast powoli właśnie oswajać się z tym lękiem, przełamywać go i pokazywać sobie, że ok, na początku było mi ciężko, ale jest mi coraz łatwiej, to idziemy w drugą stronę. Czyli ja utwierdzam się w przekonaniu, że to jest dla mnie za trudne.
No dobrze, to teraz przejdźmy już do rozwiązania. Co z tym zrobić? Chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć o takich czterech elementach, które moim zdaniem są niesamowicie pomocne w przełamywaniu blokady mówienia. A nawet może nie powinnam nazywać tego przełamywaniem blokady mówienia, bo z mojej perspektywy to jest takie bardziej rozpuszczanie blokady mówienia.
Oczywiście to nie jest kompletna lista wszystkich możliwości, ale nie jestem w stanie opowiedzieć o wszystkim, więc wybrałam cztery takie moim zdaniem najważniejsze elementy. Dwa z nich to są kwestie tego, jak uczyć się angielskiego, żeby być lepiej przygotowanym i czuć się pewniej, a dwa to są bardziej psychologiczne aspekty, którymi warto się zaopiekować. Element numer jeden.
Przygotuj się na sytuacje awaryjne. Co mam na myśli? Sytuacje, które najbardziej nas stresują. Na przykład radzenie sobie z pustką w głowie.
Co zrobić, kiedy zapomnę ważnego słowa i nie będę w stanie wytłumaczyć tego, co chcę powiedzieć. To jest bardzo ważny, ale dość szeroki temat i pozwolicie, że poświęcę jemu cały osobny odcinek, w którym pokażę Wam konkretne ćwiczenie, co możecie robić, żeby przygotować się na takie sytuacje.
Oprócz właśnie tej pustki w głowie, często słyszę od klientów, klientek, że czymś, co ich bardzo stresuje jest na przykład small talk. Jeśli będziecie chcieli, to też nagram o tym kiedyś osobny odcinek, bo mam nawet jedną lekcję na mojej platformie kursowej, którą poświęciłam właśnie temu, jak prowadzić swobodnie small talk po angielsku właśnie na prośbę moich klientów, kursantów. Ale zdradzę Wam tak szybciutko, że najlepszym sposobem na prowadzenie small talku jest bycie osobą, która zadaje pytania. Czyli jeśli na przykład przygotowujesz się do rozmowy rekrutacyjnej i boisz się właśnie small talku, którego spodziewasz się, że będzie na początku tej rozmowy i boisz się, że on Ci kiepsko pójdzie i już się jeszcze bardziej zestresujesz i cała reszta to już będzie katastrofa, przygotuj sobie kilka pytań na podstawie researchu, który zrobiłeś, zrobiłaś na temat firmy, do której się rekrutujesz.
I jeśli właśnie rekruter czy rekruterka zadadzą Ci jakieś takie pytanie ogólne, luźne, żeby po prostu zagadać, zanim się jeszcze zacznie ta seria faktycznych pytań, odpowiedz na nie krótko, zwięźle, nawet jednym zdaniem chociażby i zaraz szybciutko przejmij inicjatywę w rozmowie i zadaj rekruterowi i rekruterce pytanie o coś interesującego, co przeczytałeś na przykład na ich Linkedinie, że nie wiem, organizują hackathon albo konferencję czy coś i dopytaj o to. Wtedy z jednej strony nie musisz za dużo mówić, z drugiej strony nie wychodzisz na osobę nieuprzejmą, bo okazujesz zainteresowanie, kontynuujesz rozmowę i jeszcze pokazujesz, że odrobiłeś, odrobiłaś swoją pracę domową przed rekrutacją. Z kolei inne osoby mówią mi, że najbardziej stresują się tego, że nie zrozumieją drugiej osoby i głupio im będzie kilka razy dopytywać o to samo.
Więc ponownie, jeśli to jest tą potencjalną sytuacją awaryjną, tym, co Ci najbardziej stresuje, przygotuj sobie i przećwicz kilka pytań albo kilka zwrotów, w których możesz dopytać o wyjaśnienie tego, co mówiła druga osoba i nie musi to być tylko prośba o powtórzenie. Czasem będziesz potrzebował poprosić o wyjaśnienie innymi słowami, upewnić się, że dobrze zrozumiałeś, co druga osoba ma na myśli, więc przygotuj sobie kilka takich zwrotów i przećwicz je wiele razy, żeby mieć je zawsze pod ręką i żeby łatwo przyszły Ci do głowy. Oczywiście przypominam, że ćwiczymy zawsze mówiąc na głos, a nie w myślach.
Oprócz tego, jeśli masz poczucie, że Twoim właśnie problemem jest rozumienie drugiej osoby, a ja tak właśnie miałam, że zawsze, jeśli chodzi o angielski, ja się dużo bardziej stresowałam, że nie zrozumiem kogoś, niż że sama nie będę w stanie się wypowiedzieć. Rozwiązaniem na to jest po prostu słuchanie. Ale o tym mówiłam już tyle razy w moim podcaście, że nie będę teraz Wam robiła wykładu na ten temat.
Zachęcam po prostu jeszcze raz do słuchania. Bardzo dużo. Podcasty, YouTube, cokolwiek Was interesuje, słuchanie różnych osób mówiących po angielsku, to naprawdę przychodzi z czasem i wystarczy, że Wy wysłuchacie jakby wystarczającej ilości godzin osób mówiących po angielsku i z czasem zaczniecie rozumieć różne akcenty, różne tempo mówienia i będzie Wam po prostu coraz łatwiej.
Tak naprawdę o każdym z tych tematów, które teraz wymieniłam, mogłabym zrobić cały oddzielny odcinek, ale dla Ciebie tym czymś, co Cię najbardziej stresuje, może być jeszcze coś innego. Więc niezależnie od tego, czym to jest, najważniejsze, żebyś zidentyfikował, zidentyfikowała, czego się boisz, jakiej sytuacji i znalazła na to rozwiązanie. Chodzi o to, żeby poczuć się pewniej i tyle razy przećwiczyć sobie to w domu, czy z kimś, czy samodzielnie, żeby mieć takie silne poczucie, że nawet jak to się stanie, to ja już wiem, co z tym zrobić.
Ja sobie poradzę. Czyli to był pierwszy element, którym moim zdaniem warto się zająć, żeby poradzić sobie z blokadą mówienia. Czyli zidentyfikować sobie te właśnie sytuacje awaryjne, czyli sytuacji, których najbardziej się boimy, czy to właśnie tej pustki w głowie, small talku, tego, że nie zrozumiemy kogoś, czy jeszcze czegoś innego i przygotować sobie precyzyjnie skrojone dla Was rozwiązania, przećwiczyć je i wyposażyć je w konkretne narzędzia, które pozwolą czuć Wam się pewnie.
I to jest ten pierwszy element, który pomoże nam odwrócić schemat. Bo jeśli po raz kolejny wydarzy Ci się sytuacja, której się obawiasz i poradzisz sobie z nią, zaczniesz powoli udowadniać sobie, że nie ma się czego bać, że jesteś w stanie sobie poradzić również z trudnymi sytuacjami, więc powoli jakby odkręcasz ten schemat w drugą stronę. Drugim elementem, który może nam pomóc w przełamaniu czy rozpuszczeniu powoli tej blokady mówienia, jest rozwijanie słownictwa tego, które jest nam potrzebne w pracy.
Bo niestety, jeśli przez lata nawet uczyliśmy się ogólnego angielskiego, to jest duża szansa, że kiedy pierwszy raz dołączyliśmy do projektu czy zaczęliśmy pracę, w której trzeba wykorzystywać angielski, zderzyliśmy się brutalnie z rzeczywistością i zdaliśmy sobie sprawę, że mocno brakuje nam tego słownictwa, które jest potrzebne, żeby opowiadać o tym, czym się zajmujemy w pracy. Ale nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie pojedynczych słów, bo jeśli chodzi o słownictwo techniczne, to dość szybko można się go nauczyć. Już w procesie, nie wiem, uczenia się, co mam tu na myśli, na przykład jeśli uczysz się programowania, no to swoją drogą chłoniesz to słownictwo techniczne.
Ale jeśli już później musisz na spotkaniu wytłumaczyć komuś, dlaczego nie da się czegoś zrobić tak, jakby ktoś chciał, tylko trzeba to zrobić inaczej, bo będzie to miało takie i takie konsekwencje, mogą się zacząć schody. Dobra informacja jest taka, że te zwroty są niesamowicie powtarzalne. Więc ponownie zidentyfikuj, co Ci jest potrzebne, jakiego rodzaju rozmowy masz w pracy.
Czy to musisz, nie wiem, przedstawiać i porównywać rozwiązania, czy dopytywać o coś, czy tłumaczyć, jak coś działa, albo tłumaczyć, dlaczego coś nie działa. Może potrzebujesz prowadzić spotkania. Do tego też przyda Ci się jakaś konkretna pula różnych wyrażeń.
Więc co w takiej sytuacji zrobić? Właśnie, tak jak powiedziałam, zidentyfikować, co jest Ci potrzebne, a później wybrać na początek kilka zdań, wyrażeń, które będą kluczowe dla Ciebie, żeby budować Twoje wypowiedzi. A jak już je wybierzesz, to oczywiście trzeba przećwiczyć. A jak ćwiczyć? Oczywiście po pierwsze na głos, po drugie najlepiej kilkukrotnie.
Czyli wyobrażasz sobie, że po drugiej stronie masz osobę, z którą normalnie miałbyś spotkanie, współpracownik, szef, klient i faktycznie mówisz na głos zdania, które później możesz wykorzystać w trakcie prawdziwych spotkań. Przy czym oczywiście nie chodzi o to, żeby teraz całych wypowiedzi uczyć się na pamięć. Ogólnie uczenie się na pamięć, czy na spotkania, czy na rozmowę kwalifikacyjną, to naprawdę nie jest dobry pomysł.
Ale o tym już kiedyś mówiłam, więc teraz tylko przypomnę, na spotkania polecam króciutkie notatki, w podpunktach nie piszemy całych zdań, główne myśli, które nie chcemy, żeby wypadły nam z głowy, a jednocześnie możemy tam przemycić przy okazji kilka istotnych słów po angielsku, które dzięki temu też nam już nie wypadną z głowy. I na podstawie tych notatek wyobrażamy sobie, że teraz mamy spotkanie i musimy komuś coś właśnie wyjaśnić, zaprezentować. Tak samo możemy się przygotować do prowadzenia spotkania, do rozmowy kwalifikacyjnej, czy jakiejkolwiek innej sytuacji, gdzie będziemy musieli mówić po angielsku.
Takie przećwiczenie spotkania kilka razy w domu sprawi, że na faktycznym spotkaniu Twój poziom stresu będzie znacząco niższy, dzięki czemu będzie Ci łatwiej mówić po angielsku, a to ponownie przyczyni się do tego, że budujesz pozytywne doświadczenia związane z językiem angielskim i poczucie, że jesteś w stanie sobie poradzić w tych sytuacjach, w których się spodziewasz pracy. Ok, czyli mamy ze sobą już dwa elementy, dwa filary tego, jak rozpuszczać swoją blokadę mówienia. Czyli po pierwsze omówiliśmy, jak zbudować sobie strategię na sytuacje awaryjne.
Po drugie, że warto rozwijać słownictwa i wyrażenia, które precyzyjnie pasują i będą nam potrzebne w sytuacjach, które mamy na naszych prawdziwych spotkaniach. Trzeci element będzie trochę bardziej psychologiczny, a chodzi o coś, do czego już nawiązałam przed chwilą, czyli do budowania pozytywnych doświadczeń z mówieniem po angielsku, ale teraz chodzi mi o ćwiczenie w bezpiecznych warunkach, ale w sytuacji, kiedy ktoś nas słyszy. Czyli oswojenie się z typową sytuacją spotkania, kiedy mówimy i ludzie na nas patrzą.
Co jest jakimś tam dodatkowym czynnikiem stresującym? Albo jesteśmy na spotkaniu i jest kilka osób i musimy nadążyć, musimy zrozumieć dyskusję, umieć się wstrzelić w odpowiednim momencie z naszym, nie wiem, np. pytaniem, umieć przerwać i zadać pytanie np., zareagować w sytuacji, kiedy ktoś nas nie zrozumie i wytłumaczyć to innymi słowami, czy wykorzystać już na żywo tą umiejętność dopytywania, kiedy to my nie zrozumiemy. Czyli w pewien sposób zwiększamy poziom trudności, więc ja wiem, że to może zniechęcać, kiedy to słyszycie, bo nie chcecie się z tym konfrontować, ale wy to macie i tak na spotkaniach, a jeśli nie macie, to będziecie mieli, więc prędzej czy później będziecie musieli się skonfrontować z taką sytuacją, gdzie musicie rozmawiać z innymi i im lepiej, czy ćwiczycie to w bezpiecznych warunkach, tym łatwiej Wam będzie później.
Czasem słyszę od osób zainteresowanych moimi szkoleniami, gdzie ćwiczymy właśnie spotkania w takich minigrupach trzyosobowych i ja mówię o tym, że one pomagają przełamać blokadę mówienia. Często słyszę właśnie komentarze, ale ja nie wiem, czy ja jestem gotowa na takie spotkania. Boję się, że się zatnę, że to będzie zbyt stresujące.
Ale słyszę to od osób, które mają już te spotkania w pracy, więc i tak musicie się z tym konfrontować i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy bardziej Ci zależy na tym, jak wypadniesz na spotkaniach w pracy, czy na jakichś zajęciach angielskiego z osobami, z którymi nie pracujesz i praktycznie ich nie znasz. Właśnie po to są te zajęcia, żeby móc tutaj popełniać błędy, zadawać pytania, kombinować, próbować. I to jest ostatnie miejsce, w którym powinieneś się przejmować tym, co ktoś sobie o Tobie pomyśli.
I ja nie mówię tylko o moich zajęciach, ale o jakichkolwiek zajęciach językowych. Zresztą, nawet nie musisz się zapisywać na lekcję angielskiego czy jakieś szkolenia. Możesz po prostu umówić się z drugą osobą, która najlepiej zajmuje się czymś podobnym, co Ty i raz na tydzień czy dwa razy w tygodniu zdzwonić się na rozmowy po angielsku.
A już najlepiej, żeby to była obca osoba, nie z pracy, nie nikt bliski, żeby naprawdę było Ci wszystko jedno, co ta osoba o Tobie myśli. Ale tak, żebyś regularnie doświadczał tej sytuacji, gdzie jesteś na spotkaniu, nawet jeśli to jest udawane spotkanie, ale mówisz po angielsku i jest dobry odbiór z drugiej strony. Druga osoba Cię rozumie, masz pozytywne doświadczenia i ze spotkania na spotkanie Twój poziom stresu spada.
Jednocześnie musisz poradzić sobie z takimi typowymi trudnościami, których doświadczamy na spotkaniach. Tym, że na przykład nie rozumiesz drugiej osoby, że ktoś mówi z błędami, z trudnym akcentem albo po prostu niewyraźnie. Tym, że ktoś robi jakieś skróty myślowe albo nagle zmienia temat.
Realia takiej rozmowy prawdziwej na żywo po prostu z drugim człowiekiem są zupełnie inne niż to, jak ćwiczymy na takiej typowej lekcji angielskiego w szkole. Czy nawet ćwicząc jeden na jeden z lektorem czy trenerem językowym, kiedy ta druga osoba jest w pełni skupiona na Tobie, jest tam dla Ciebie. Mówi w sposób łatwy do zrozumienia i w tempie dopasowanym do Ciebie.
To jest właśnie jeden z powodów, dla których zdecydowałam się z lekcji na jeden na jeden przejść na zajęcia w takich mini grupach. Bo ja jako trenerka językowa nie byłam w stanie w wystarczająco dobrym stopniu odzwierciedlić realiów spotkań, które ludzie mają później na co dzień w pracy. A to jest właśnie jednym z tych czynników, które pomagają nam odwrócić właśnie schemat, w którym mówienie po angielsku i spotkania po angielsku są stresem i nauczyć się tego jakby na nowo.
Dać sobie pozytywne doświadczenia i zobaczyć, że ok, mam spotkanie po angielsku i radzę sobie dobrze. Druga osoba mnie rozumie. Ja rozumiem drugą osobę.
Dogadujemy się. Nie jest tak źle, jak się spodziewałam. Mój mózg i moje ciało ma nalacalne dowody na to, że to nie jest sytuacja zagrażająca.
To nie jest sytuacja, w której muszę się stresować. I wiem, że jeśli poradziłam sobie, ćwicząc te spotkania z jakimiś obcymi ludźmi, to tak samo poradzę sobie na prawdziwym spotkaniu w pracy, bo ono się aż tak dużo nie różni. Ale to jest kluczowe w pracy ze stresem, z lękiem, że nie wystarczy, że my sobie w głowie przetłumaczymy i wyjaśnimy, że nie ma się czym martwić.
Próbowaliście kiedyś? Jak ja słyszę, jak ktoś komuś doradza, że to się trzeba nie przejmować. To po prostu myślę sobie, że nie, nie przyszło mi to do głowy, że można byłoby się po prostu nie przejmować. Ale wiemy jak jest.
Nie wystarczy sobie powiedzieć, że się nie będę przejmować. My sobie musimy udowodnić i pokazać namacalnie, doświadczyć tego. Nie wyjaśnić sobie w głowie, ale doświadczyć musimy tego.
Jeszcze raz, właśnie sytuacji, w której mówimy po angielsku na spotkaniu i ta sytuacja udowadniamy sobie, doświadczamy tego, że ona nie jest zagrażająca. I to jest kolejny czynnik, który pozwala się tej blokadzie mówienia powoli rozpuszczać. Dlatego właśnie ja nie lubię określania tego jako przełamywanie blokad mówienia, bo przełamywanie kojarzy mi się z jakimś takim forsowaniem.
A osobiście uważam, że do tego nie trzeba podchodzić brutalnie. Że można do tego podejść łagodnie, powoli i pozwolić temu po prostu, żeby to samo puściło na podstawie właśnie nowych, innych doświadczeń, niż do tej pory. I teraz czwarty element, już ostatni na dziś, to jest znormalizowanie sobie tego, co przeżywamy.
Przed chwilą mówiłam właśnie o tej bardziej płaszczyźnie doświadczeniowej i o tym, że nie wystarczy sobie przetłumaczyć, że nie ma się o czym przejmować. I to prawda, ale są pewne elementy z tej też płaszczyzny tej poznawczej, tej intelektualnej, które mogą nam pomóc. I to, co ja zauważyłam, że jest bardzo, bardzo uwalniające dla osób, z którymi pracuję, to uświadomienie sobie, że inni mają podobnie. Że to nie tylko oni mierzą się z blokadą mówienia.
To jest coś, do czego często ludzie się nie przyznają w pracy, ukrywają się, starają się unikać tych niekomfortowych sytuacji, a nawet kiedy one już są, nie dają za bardzo po sobie poznać, że oni też przeżywają jakiś stres, jakieś trudności. I często myślimy, że jesteśmy jedną z bardzo nielicznych osób, która tak ma. I mogę Wam zagwarantować, jako osoba, która uczy już od kilku lat, że doświadczenie blokady mówienia w języku angielskim jest niesamowicie częste.
I często właśnie mam takie rozmowy przed szkoleniami. Zanim ktoś zacznie, często się mnie pyta ale ja nie wiem, czy ja sobie poradzę. Ja nie wiem, czy jestem gotowa, czy ja będę się potrafiła odblokować przy innych.
I ja wtedy mówię, ale wierzę, te dwie inne osoby, które będą z Tobą w grupie, one też mają podobne problemy. One zapisały się na te zajęcia nie dlatego, że jest to dla nich łatwe, tylko dlatego właśnie, że jest to dla nich trudne. To jest wspólne doświadczenie.
I później widzisz te osoby, z którymi się uczysz, czy to na zajęciach, czy nawet, właśnie tak jak powiedziałam prywatnie, po prostu nawet osoba, z którą znajdziesz gdzieś na jakiejś grupie i dogadasz się, że będziecie się wspólnie uczyć. Ta druga osoba też przeżywa coś podobnego co Ty. Też się stresuje.
Też popełnia jakieś błędy. I czy Ty w tym momencie oceniasz tą osobę? Myślisz w sobie, o matko, jak ona może pracować w IT? Jako testerka, jeśli ona myli czasy gramatyczne? No, raczej nie, prawda? Nie przychodzą Ci takie rzeczy do głowy. Wręcz przeciwnie.
Masz takie poczucie, że okej, robimy błędy, ale w sumie dokadujemy się bez problemu większego. A nawet jak jest jakiś problem, potrafimy go wyjaśnić. Więc skoro Ty patrzysz w taki sposób pozytywny na drugą osobę, która mierzy się z podobnymi problemami co Ty, to prawdopodobnie większość osób również tak samo patrzy na Ciebie.
Jeśli nie uważam, że druga osoba, nie wiem, powinna się wstydzić, że nie ma idealnego akcentu, mówiąc po angielsku, to ja tak samo. Nie mam powodów do wstydu. Więc to jest kolejny argument za tym, żeby ćwiczyć mówienie po angielsku i ćwiczyć spotkania z innymi osobami.
Bo to bardzo nam pomaga wyjść z takiego powiedzmy wąskiego myślenia i zobaczyć się bardziej obiektywnie. Tak jakby oczami innych. Złapać pewnego dystansu i większej obiektywności, większego realizmu do tego, co było tak silnie nacechowane emocjonalnie.
Bo właśnie lęk sprawia to, że my patrzymy nieobiektywnie. Lęk nam zakrzywia to patrzenie. Sprawia, że te trudności potrafią być naprawdę bardzo, bardzo wyolbrzymione.
I zobaczenia tego i doświadczenie tego potrafi przynieść naprawdę dużą ulgę i jakby zrzucić z nas taki jakby rodzaj ciężaru. No dobrze, pora kończyć. To nie są wszystkie możliwe elementy, jakie mogłyby mi przyjść do głowy, jeśli chodzi o pomoc właśnie w przełamywaniu czy, jak ja to mówię, rozpuszczaniu blokadę mówienia. Ale myślę, że było tego i tak na tyle dużo, że każdy wybierze z tego coś dla siebie.
Więc podsumujmy. Blokada mówienia jest swego rodzaju lękiem, w którym my się spodziewamy tego, że kiedy będziemy mówili po angielsku, coś pójdzie nie tak i spotkania po angielsku zaczynają nam się jawić jako sytuacja zagrażająca.
I może być tak, że mimo tego, że nadal rozwijamy swoje umiejętności i uczymy się angielskiego, nadal ten lęk nie mija.
Więc co możemy zrobić? Naszym zadaniem jest odwrócić ten schemat i pokazać sobie i doświadczyć tego, że mówienie po angielsku i spotkania po angielsku nie są sytuacją zagrażającą. Że radzimy sobie, że nic złego się nie dzieje, dzięki czemu nasz poziom lęku i nasz stres powoli się obniża.
I jak to możemy zrobić? Wymieniłam tu takie cztery główne elementy.
Po pierwsze, przygotuj się na sytuacje awaryjne, czyli takie sytuacje, których obawiasz się najbardziej, jak na przykład to, że złapie Ci się pustka w głowie, czy ktoś Ci zada jakieś niewygodne pytanie w trakcie smultoku.
Po drugie, rozwijaj słownictwo i wyrażenia, które konkretnie przydadzą Ci się na spotkaniach i w dyskusjach, które masz w swojej prawdziwej pracy.
Po trzecie, ćwicz mówienie z kimś w sprzyjających warunkach, które z jednej strony jak najbardziej odzwierciedlają realia spotkań, które masz w pracy, ale jednocześnie są dla Ciebie bezpiecznym miejscem do tego, żeby popełniać błędy i nabierać płynności w mówieniu.
Po czwarte, znormalizuj swoje doświadczenia. Zobacz, że wiele osób mierzy się z podobnymi problemami, a mimo wszystko nie oceniasz ich w żaden negatywny sposób. Nie uważasz, że są niekompetentni, czy są gorszymi specjalistami w swojej dziedzinie tylko dlatego, że robią jakieś błędy w wymowie albo czasem użyją złego czasu gramatycznego. Spróbuj spojrzeć na siebie również z perspektywy drugiej osoby i nabrać większej obiektywności i realizmu.
To wszystko razem pomoże Ci odwrócić schemat, czyli przekonać się i doświadczyć na własnej skórze tego, że jesteś sobie w stanie poradzić, mówiąc po angielsku, i że ta sytuacja nie jest dla Ciebie zagrożeniem.
Te nowe doświadczenia sprawią, że Twój mózg, Twoje ciało faktycznie zaufa, że nie musi wchodzić w tryb przetrwania, tryb walki lub ucieczki. A niższy poziom stresu w trakcie spotkań, to, że nie spodziewasz się tego wszystkiego złego, sprawi, że faktycznie będzie Ci po prostu łatwiej i będziesz jeszcze bardziej utrwalać to nowe przekonanie, w którym czujesz, że jesteś w stanie poradzić sobie na spotkaniach po angielsku.
I na sam już koniec przypominam, żebyście byli dla siebie dobrymi szefami i szefowymi, ponieważ z tymi beznadziejnymi nikt nie chce pracować i Wy też nie będziecie chcieli ze sobą współpracować, jeśli cały czas będziecie tylko lać się kijem.
A jeśli nie wiecie, o co chodzi ze złym szefem, to odsyłam Was do poprzedniego odcinka podcastu. Póki co, bardzo Wam dziękuję. Będę wdzięczna za wszystkie polubienia i subskrypcje.
Ja mam osobiście często tak, że coś mi się podoba, ale po prostu o tym zapominam, żeby to polajkować, więc jeśli uważacie, że materiał jest przydatny, zachęcam do polubienia, zachęcam do wysłania linka do tego materiału do osoby, która uważa, że mogłaby na tym skorzystać, a także do obserwowania mnie na LinkedIn, gdzie publikuję więcej treści. To tyle na dziś. Powodzenia we wszystkich Waszych przedsięwzięciach.
Bądźcie dla siebie dobrze, łagodni i wyrozumiali, bo to ta pozytywna motywacja najbardziej przybliża nas do celu.
Do usłyszenia!
Ewelina